Jak Przystojniak różni się od "niezaburzonych neurologicznie" istot widzę każdego dnia.
Przeciez ma zdrowe rodzeństwo...
Ile pracy kosztuje go, nas by "gonić zajączka" wie tylko Pan Bóg i my...
Ja spogladam na Przystojniaka z miłościa bezkrytyczną.Przeciez to normalne.Jam matka...
I jak to dobrze gdy tak bezkrytycznie popatrzy inny człek...
Bo tak potrafi popatrzeć Dumna Mama .
I tu podziękować Ci musze Bogusiu za zaproszenie do kapitalnej , jedynej takiej grupy Jim.
I tu co dnia czytam o przeżyciach, odczuciach Dumnych Mam, Dumnych Ojców.
Którzy wiedza po prostu jak to jest...Nie trzeba im tłumaczyć dlaczego Maciej chodzi po okręgu...
Można się wyżalić , przeczytać po prostu dobre słowo...
Dane mi było z duetem fantastycznych Dumnych Mam się spotkać...
Nie wirtualnie, a "w realu" porozmawiać w cudnych okolicznościch przyrody...Tego zakątka Wrocławia nie znałam choć dosłownie "rzut kamieniem" wydepujemy z Przystojniakiem ścieżki od lat...
Skonfrontować swoje spostrzeżenia, posłuchać Mam, które wiedzą-po prostu wiedzą jak to jest...
Bezcenne.
Bardzo dziękuję Dziewczyny za spotkanie!
Po spotkanku mielismy konsultację z alergolog.Dr dziwiła się po co przyszliśmy.Tłumaczyłam ,że niepokoilismy się o syna.Domniemywaliśmy alergię. Do dr zarejestrowaliśmy się miesiące wcześniej -nie wiedząc ,że potem bedziemy bytować na oddziałach szptalnych...
Dr obadała syna, przeanalizoawała wypisy szitalne weń wyniki badań.Uczulenie na sierść kota "małe"-mówiłam,że chomika wydelegowaliśmy z pokoju syna. Na co dr stwierdziła ,że chomiki, świnki morskie-zwierzaki "ściółowe" bardziej niż koty uczulają...
Jesteśmy przed wizytą u laryngolog i okulisty.
Wg wskazań dr biegłej sądowej.
Maciej odzyskał maskotki, poduszki-po ich wypraniu -niezbędne są one do rytuału zasypiania:)
Niestety ów zaburzył brak obok brata, który wybył na wakacyjne wagary ...
Nie wiem czy też brak rodzeństwa przyczynił się do wiekszego skupiania się Macieja na owadach...Wogóle wczoraj był dzionek pod owadem...
Muszka wpadła synowi do oka.Wyjełam.Przystojniak podsumował:
-Jestem taki wrażliwy na owady...
Ubawił mnie tym stwierdzeniem ale też zaniepokoił...
Podczas ćwiczeń prosiłam by powtórzył zdanie ze słowem "szerszeń". Nie chciał...
-Czy możesz mi pomóc-usłyszałam .
Jakieś skrzydlate cudo owadowe z dłuuugimi odnórzami w dużej liczbie siedziało u syna w pokoju na parapecie.Wystarczyło otworzyć okno i wypuścić to coś...
A wieczorem Przystojniak zamyka okna, drzwi tarasu, bo "owad wleci"...
Moc pozdrowień
-szczególnie dla Was Dumni Rodzice.
Anna Maria
środa, 23 lipca 2014
sobota, 19 lipca 2014
Szpitalny byt...
Nie twierdzę,żem specjalista w temacie szpitalnym...Kilka razy byłam solo, vel 2 w 1(dziecię po wewnętrznej stronie brzuszka)-tu zwyczaje we wszystkich szpitalach podobne( np.poprawić kojo, ogół przed wizytą lekarsą)...
No inaczej gdy jedziesz z dzieckiem.Ty dorosły dasz sobie radę-zjesz to czego nie lubisz
(-Co masz na śniadanie? Salceson?-pytanie małżonka mego, gdy w pierwszej ciąży leżałam na patologii ciąży...Albo ...Burza majowa.Walą pioruny...Ja wiszę na telefonie(nie komórce, taki automat na kartę :)konwersuję z mężem-stęskniona za domem...a tu nagle czuję...pizzę-któraś z pacjentek je kolację z zewnątrz- ja ślinotok-mówię mężusiowi:
-Pizza pachnie...
-Mam Ci przywieżć? Jest burza...)
Czy można sie doń przygotować...
Pewnie tak...Jak się wie,że owo wybycie nas czeka.
W maju się nie spodziewaliśmy ...
Rano po przepudzeniu syn oświadczył "chyba spuchłem" my przestraszeni-kierunek szpital...
Teraz mieliśmy wyznaczony termin.zabraliśmy:
-ręczniki te normalne i te papierowe
-szampon,mydło
-szczoteczki & pasta do zębów
-książki do czytania(dużo)
-sztućce, talerzyk, kubki,kawę/herbatę(są punkty gdzie można ową zrobić),cukier jak słodzisz
-jedzenie, picie(są lodówki gdzie opisane Twe rzeczy możesz trzymać) i mikrofale by jedzonko podgrzać.
-ćwiczenia do pracy
-piórnik
-kartki czyste
-ładowarki , słuchawki-kiedy zabieracie tablet, telefon...
-piżama(choć w szpitalu na Chaubińskiego dziatwa chodziła "normalnie odziana")
-ciuchy na zmianę
-dokumentacja z wcześniejszych hospitalizacji, wczesniejsze wyniki(pilnujci ich-mi "wcieło" wypis końcowy z uprzedniej hospitalizacji), książeczka zdrowia dziecka,
jeśli dziecię ma orzeczene o niepełnosprawności, zrób ksero-albo do okaznia vel do oddania-by nie płacić za pobyt, choć są szpitale ,które mimo orzeczenia pobierają opłatę za pobyt rodzica przy dziecku...
I tu gwóźdź programu
-łóżko/materac/karimata
Chyba ,że wiesz ,że w tym szpitalu pomyślano o rodzicach-i owe są(szpital na Koszarowej, W-w, na Chaubińskiego w Szpitalu, chyba wogóle w całym kompleksie-nie ma.
Dlaczego na odziałach gdzie leżą dzieci NIE MA ŁÓZKA DLA RODZICA?!
Rodzic się dzieckiem zajmuje, dba, nie absorbuje zbędnie personelu medycznego(to mama , tata biega z dzieckiem do ubikacji, myje je), to rodzic-najlepszy specjalista swej pociehy-to on jest z dzieckiem najwięcej czasu(nie mówię tu o rodzicach , których dziatwy wychowuje niania, babcia, dziadzio wówczas obserwacje tychże są cenne).
Ja sobie nie wobrażam by Maciej został sam w szpitalu...Choć ze mną twierdził, że idzie "do więzienia"...
Do zabiegowego ze mną, ja go myłam(wenflon vel wentyl( gryps współleżącego Tomasza lat6 ) vel motylek(słowa pań pielęgniarek "nakarmię motylka") w górze, ze mną do toalety...
Pani dr zaleciła badanie kału...Mówię,że jak ostatnio byliśmy na szpitalnych włościach to wogóle nie było...
"Damy czopek"...Maciej tak po prostu się denerwuje, przeżywa...
Przystojniakowi zrobiono znów panel pokarmowy.Pierwszy ujemny, teraz wyszło uczulenie na roztocza i sierść kota...Mamy wrócić do szpitala jeszcze w wakacje...Kilku badań nie udało się zrobić bo syn miał infekcję...Antybiotyk dostał dożylnie,miał inhalacje...Mamy leki ...maść do odbioru we wt...Adrenalina na posterunku w razie godziny W...Nadal omijamy orzechy, imbufen...
Po powrocie do domu ruszyłam na walkę z kurzem...Kąty posprzątane, firany ,zasłonypoprane,okna pomyte,pościel wymieniona,biedne pająki wymiecione...Chomik wydelegowany do siostry pokoju...A kotka Bura do pokoju nie wpuszczana...
Pozdrawiam wszystkich, Moc pozdrowień dla Was na szpitalnych włościach.
Anna Maria
niedziela, 13 lipca 2014
Wyprawa rowerowa...
Ile wysiłku kosztowała dziś Macieja wyprawa rowerowa...
Były narzekania...Były łzy...
Wolałby w domu...
Nie chodzi o kondycję-jeździ super na rowerze- ale są przecież wakacje-wolne-powinien siedzieć w domu i już-a tu mama z tatą wydumali wyprawę rowerową...
Na przystanku pizza emoje opadły-ale potem droga powrotna...
Nowa , nieznana...I też kocie łby, koleiny...I też o nogi trawy się obijają, i nie był pierwszy-zamykaliśmy peleton :)
Chwaliliśmy Macieja-ale był rozdrażniony i słowa tylko go denerwowały...Potem w domu na spokojnie porozmawialiśmy...
Dumam,że też strach wzbudzły w nim nasze odczucia-trasa powrotna też nam nieznana-mówiliśmy to otwarcie-rozważaliśmy -w lewo- w prawo...I to "karmiło strach "Macieja...
Ale przecież życie wciąż niesie nieoczekiwane...
Uspokajałam Macieja ,że jest z nami, że wszysto jest dobrze...
Tata próbował zagadywać-tu reakcja -krzyk-nie chciał słuchać...
Rozdrażniony, zdenerwowany jechał dalej...
Dopiero w domu było ok...
Wokół mnóstwo tras do pokonywania na rowerze.Mam nadzieję na kolejne...
I mam nadzieję,że i jak ostatnio na basenie usłyszłam ,że chce popływać w głębokim-i tu doczekam się,że sam Maciej zainicjuje taką eskapadę na jednośladzie...
I wszystko w/w tez odrywało Macieja od rozmyślań ,że idzie jutro do szpitala...
Mnie zresztą też...
Już znam zwycięzców Mundialu...
Wszyscy w domu śpią...
Przed nami kolejny tydzień wakacji...
Ten będzie szpitalno/biegło-sądowy-bo w pt mamy sie stawić przed właśnie biegłymi sądowymi...
Przeze mnie moi rodzice w sądzie nie wylądowali.W życiu i ani mi się śni...
A my dzięki odwołaniu się a owszem...
I to nie będzie to co w tv(seriale/dokumentalne-seriale, "Sędzia Anna Maria Wesołowska")...
To będzie nasze życie...
Nasz byt...
Były narzekania...Były łzy...
Wolałby w domu...
Nie chodzi o kondycję-jeździ super na rowerze- ale są przecież wakacje-wolne-powinien siedzieć w domu i już-a tu mama z tatą wydumali wyprawę rowerową...
Na przystanku pizza emoje opadły-ale potem droga powrotna...
Nowa , nieznana...I też kocie łby, koleiny...I też o nogi trawy się obijają, i nie był pierwszy-zamykaliśmy peleton :)
Chwaliliśmy Macieja-ale był rozdrażniony i słowa tylko go denerwowały...Potem w domu na spokojnie porozmawialiśmy...
Dumam,że też strach wzbudzły w nim nasze odczucia-trasa powrotna też nam nieznana-mówiliśmy to otwarcie-rozważaliśmy -w lewo- w prawo...I to "karmiło strach "Macieja...
Ale przecież życie wciąż niesie nieoczekiwane...
Uspokajałam Macieja ,że jest z nami, że wszysto jest dobrze...
Tata próbował zagadywać-tu reakcja -krzyk-nie chciał słuchać...
Rozdrażniony, zdenerwowany jechał dalej...
Dopiero w domu było ok...
Wokół mnóstwo tras do pokonywania na rowerze.Mam nadzieję na kolejne...
I mam nadzieję,że i jak ostatnio na basenie usłyszłam ,że chce popływać w głębokim-i tu doczekam się,że sam Maciej zainicjuje taką eskapadę na jednośladzie...
Mnie zresztą też...
Już znam zwycięzców Mundialu...
Wszyscy w domu śpią...
Przed nami kolejny tydzień wakacji...
Ten będzie szpitalno/biegło-sądowy-bo w pt mamy sie stawić przed właśnie biegłymi sądowymi...
Przeze mnie moi rodzice w sądzie nie wylądowali.W życiu i ani mi się śni...
A my dzięki odwołaniu się a owszem...
I to nie będzie to co w tv(seriale/dokumentalne-seriale, "Sędzia Anna Maria Wesołowska")...
To będzie nasze życie...
Nasz byt...
piątek, 11 lipca 2014
H2O
No to nie byle co...
Oczywiście Przystojniaka zaraz po poinformowaniu mnie o terminie stawienia się na szpitalnych włościach poinformowałam. Nie chce iść...Ale chyba rozumie ,ze trzeba.Że musimy się dowiedzieć jak alergii Macieja jest na imię...By się wystrzegać, by wiedzieć czy farmakologia może pomóc...
Ale to z nowym tygodniem...
Dowiedziałam się ,że "nasz" basen-gdzie de facto Przystojniak chodził na nauke pływania ma zamknąć swe podwoje na czas trwania "przerwy"technicznej(od 21 lipca do 23 sierpnia).A, że już dawno chciałam z dziatwą tam wybyć, a wciąż albo szkoła, albo zajecia, albo choroba-dziś pojechaliśmy.I już przy drzwiach-na których czytam w głos: "rezerwacja brodzika od 11" (było kilka minut po)...i już, już wątpliwości czy wogóle wchodzić? Panie mówią ,że rezerwacja nieaktualna-brodzik dostępny.No to siup. Maciej dostał kluczyk ze mną...I tu mnie zaskoczył-bo wyraził chęć samodzielnego wybycia do przebieralni męskiej.No spróbujemy następnym razem.Dużo ludzi nie było więc obecność młodzieńca w damskiej części nie wzbudziła sensacji :) Poszedł z nami babami:) W tri miga byliśmy w H2O...
Brodzik-cieplejsza woda-bezpieczny, płytki. Ale najmłodsza latorośl ciągnie do głębokiej wody.Fakt. Ostatnie zajęcia pływania były juz na dużym basenie. I tu zaskoczenie pozytywne.Ma najmłodsza pociecha pływa sama! Na plecach -ale płynie! Dziękujemy trenerze! A potem zmiana banana-no Maciej już sam sie nie odważył popłynąć.
Po przerwie brodzikowej-podjeliśmy próbę-z pomocą deski.I Maciej płynie!
Na me komplamenty: "Super!", "Brawo"-dodaje "Wręcz zachwycająco" :)
Oswojony z wodą,sam wchodzi-wychodzi z basenu.Potem powrót do brodzika.I miła niespodzianka bo Maciej sam proponuje kolejną rundkę w głębokiej wodzie...
Mi pobyt w wodzie ogromnie się podoba ze względu na babelki-super masują mój biedny ,obolały kręgosłup...
Moc pozdrowień!
środa, 9 lipca 2014
Noż...
Środa...
Wakacje to mogę nie wiedzieć jaki jest dzień tygodnia.
Dziatwa w domu , nie trzeba rano się nigdzie spieszyć...
Trijo w domu .Kto ma kilkoro pociech to wie co znaczy kumulacja tychże na m2 lokum .
Bywa i ok i bywa:
-Mamo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bo on powiedział....Bo ona .....
Rano zdążyłam poćwiczyć z Przystojniakiem.
Muszę coś wydumac , urozmaicić-bo te ćwiczenia go nudzą...
Ogarnięcie chałupki(porządki) standard- i coby wstydu nie było bo dziadek przyjedzie popilnować dziatwy-bo ja z Maciejem do Wrocławia na zajęcia.No i po 12" na autobus.Jeszcze było wahanie :brać parasol czy nie? Wziełam , dzięki Bogu...
We Wrocławiu juz lało jak z cebra, gdzieś słychać było pomrukiwania burzy...
Mieliśmy pójść do Oratora a dziecię zgłodniało to do Baru Małego-stały punkt na naszych trasach-pyszne jedzonko.I stałe menu-zamówione telefonicznie coby czasu nie tracić: frytki z kotletem drobiowym.
Zdążyłam zjeść, dziecię uwiecznić futrujące z apetytem...No i stało się...To co miało się stać...
Wspominałam o "porządkach". Dziecię samo śpi. I do owego ładu chcemy doporowadzić zachowanie Przystojniaka. Co wyeliminować? Zachowania nieładne? Jakie? Puszcznie bąków-po przepraszam. Ale gaz uszedł...Kichanie jak z armaty-nie osłaniając buzi... Bekanie...
No i Przystojniak po zjedzeniu się się napił.Jak Maciej pije-jednym chaustem . A potem.
-Beeeeee
Jedno poszło.I proszę by nie bekał.
Nie beknoł.Utzrymał...
Co zaowocowało?
Kto zgadnie czym?
Uzewnętrznieniem vel wymiotami...
No teraz już nas w barze zapamiętają na pewno...
Pora obiadowa. Pełno klientów...
I efekty specjalne...
Jasne po fakcie przyszła refleksja -mógł sobie beknąć...
I kolejna ma prośba by pił pomału...
Nie krzyczałam.Tylko tłumaczyłam. Posprzątałam sama chaos po erupcji.
Przeprosiłam.
Wyszliśmy.
Koniec atrakcji?
Nie.
Poszliśmy -bo to na trasie zapłacic za Oratora, pożyczyłam od p. Beatki ćwiczenia do skserowania(Boże nasza biblioteka zamknięta, gdzie ja to skseruję?!).Wychodzimy i juz na klatce usłyszeliśmy grom. Maciej krzyknoł, skulił się...Na dworze pompa...A my mamy kawałek na biofedbeck na zajęcia...W dłoni parasol, butelka z resztką picia,Książki z ćwiczeniami-pożyczone-bezcenne-weń faktury-tez przesiać nie mogę...
Drałujemy w deszczu, przy błysku przeplatanym gromem-niestety niedalekim...Na trasie park...No nie od drzew to podczas burzy jak najdalej...Dłuższa trasa ale bezpieczniej.Nogawki mokre...Sandały me czerwone, Macieja czarne mokre. Przystojniaka nie farbują:) Me a owszem dając efekt "krwawa stopa" :)
Bluzka upstrzona-dostałam rykoszetem przy erupcji, stopy mokre:)
Maciej też mokry...Przeciez pod parasolem "nie usiedzi" wciąż skacze, podbiega do przodu...
Droga, światła, zegar na wieży-o jesteśmy przed czasem! Dotarliśmy...
Gdzie ja skseruję te pożyczone ćwiczenia.Poszukałąm w necie-w wiosce niedaleko biblioteka czynna...Oby nie lało podjadę jutro...Po zajęciach na przystanek. Już na fotelu biofedbecku jak Maciejowi p. Dorotka odczepiała "czułki" widzę ,że coś nie tak...Ząb boli...Ale potem cukierek od p. Dorotki syn zapodał sobie...Na dokładkę. Idzie i cierpi. I co ja mogę zrobić? Mogę-kupić pastę i szczoteczkę-co uczyniłam. I Maciejka umył bolacego ząbka przy trawniku przy Bramie Oławskiej...
Autobus nadjechał do domu...I o mało domu nie przejechałam-bo patrzę w lewo znad ksiązki a tu przystanek w mej wsi...Już kierowca ruszał...Ale się zatrzymał nas wysadził. Dziadzio to podziwiał bo poinformowany przeze mnie ,że wracamy, owym autobusem podążył do domu...
Pranie w domu zamokło-tu też lało...
Jutro czwartek, i my znów na Wrocław...
Wakacje to mogę nie wiedzieć jaki jest dzień tygodnia.
Dziatwa w domu , nie trzeba rano się nigdzie spieszyć...
Trijo w domu .Kto ma kilkoro pociech to wie co znaczy kumulacja tychże na m2 lokum .
Bywa i ok i bywa:
-Mamo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bo on powiedział....Bo ona .....
Rano zdążyłam poćwiczyć z Przystojniakiem.
Muszę coś wydumac , urozmaicić-bo te ćwiczenia go nudzą...
Ogarnięcie chałupki(porządki) standard- i coby wstydu nie było bo dziadek przyjedzie popilnować dziatwy-bo ja z Maciejem do Wrocławia na zajęcia.No i po 12" na autobus.Jeszcze było wahanie :brać parasol czy nie? Wziełam , dzięki Bogu...
We Wrocławiu juz lało jak z cebra, gdzieś słychać było pomrukiwania burzy...
Mieliśmy pójść do Oratora a dziecię zgłodniało to do Baru Małego-stały punkt na naszych trasach-pyszne jedzonko.I stałe menu-zamówione telefonicznie coby czasu nie tracić: frytki z kotletem drobiowym.
Zdążyłam zjeść, dziecię uwiecznić futrujące z apetytem...No i stało się...To co miało się stać...
Wspominałam o "porządkach". Dziecię samo śpi. I do owego ładu chcemy doporowadzić zachowanie Przystojniaka. Co wyeliminować? Zachowania nieładne? Jakie? Puszcznie bąków-po przepraszam. Ale gaz uszedł...Kichanie jak z armaty-nie osłaniając buzi... Bekanie...
No i Przystojniak po zjedzeniu się się napił.Jak Maciej pije-jednym chaustem . A potem.
-Beeeeee
Jedno poszło.I proszę by nie bekał.
Nie beknoł.Utzrymał...
Co zaowocowało?
Kto zgadnie czym?
Uzewnętrznieniem vel wymiotami...
No teraz już nas w barze zapamiętają na pewno...
Pora obiadowa. Pełno klientów...
I efekty specjalne...
Jasne po fakcie przyszła refleksja -mógł sobie beknąć...
I kolejna ma prośba by pił pomału...
Nie krzyczałam.Tylko tłumaczyłam. Posprzątałam sama chaos po erupcji.
Przeprosiłam.
Wyszliśmy.
Koniec atrakcji?
Nie.
Poszliśmy -bo to na trasie zapłacic za Oratora, pożyczyłam od p. Beatki ćwiczenia do skserowania(Boże nasza biblioteka zamknięta, gdzie ja to skseruję?!).Wychodzimy i juz na klatce usłyszeliśmy grom. Maciej krzyknoł, skulił się...Na dworze pompa...A my mamy kawałek na biofedbeck na zajęcia...W dłoni parasol, butelka z resztką picia,Książki z ćwiczeniami-pożyczone-bezcenne-weń faktury-tez przesiać nie mogę...
Drałujemy w deszczu, przy błysku przeplatanym gromem-niestety niedalekim...Na trasie park...No nie od drzew to podczas burzy jak najdalej...Dłuższa trasa ale bezpieczniej.Nogawki mokre...Sandały me czerwone, Macieja czarne mokre. Przystojniaka nie farbują:) Me a owszem dając efekt "krwawa stopa" :)
Bluzka upstrzona-dostałam rykoszetem przy erupcji, stopy mokre:)
Maciej też mokry...Przeciez pod parasolem "nie usiedzi" wciąż skacze, podbiega do przodu...
Droga, światła, zegar na wieży-o jesteśmy przed czasem! Dotarliśmy...
Gdzie ja skseruję te pożyczone ćwiczenia.Poszukałąm w necie-w wiosce niedaleko biblioteka czynna...Oby nie lało podjadę jutro...Po zajęciach na przystanek. Już na fotelu biofedbecku jak Maciejowi p. Dorotka odczepiała "czułki" widzę ,że coś nie tak...Ząb boli...Ale potem cukierek od p. Dorotki syn zapodał sobie...Na dokładkę. Idzie i cierpi. I co ja mogę zrobić? Mogę-kupić pastę i szczoteczkę-co uczyniłam. I Maciejka umył bolacego ząbka przy trawniku przy Bramie Oławskiej...
Autobus nadjechał do domu...I o mało domu nie przejechałam-bo patrzę w lewo znad ksiązki a tu przystanek w mej wsi...Już kierowca ruszał...Ale się zatrzymał nas wysadził. Dziadzio to podziwiał bo poinformowany przeze mnie ,że wracamy, owym autobusem podążył do domu...
Pranie w domu zamokło-tu też lało...
Jutro czwartek, i my znów na Wrocław...
wtorek, 8 lipca 2014
Wagary Wakacyjne...
"Mam wakacje".
Stwierdza Maciej, gdy wołam go by popracować, albo mówię,że jedziemy na zajęcia do Wrocławia...
No tak...
Roczek szkolny 2013/2014 za nami...
Świadectwa rozdane...
Przystojniak już książki do III kl ma.
Bernadetto dziękuję!
Jężyk angielski juz upolowany.
Tu na fotografii Maciej testował cóz tam na płytkach dodanych do ksiażki jest?
Jeszcze upoluję podręcznik, książkę do religii i u Przystojniaka bedzie komplet:)
W podziękowaniu dla nieocenionej pani Aleksandry prowadzącej zajęcia rewalidacyjne-Anielica:)
Wspaniałej pani wychowawczyni składaliśmy się na podarek w podziękowaniu...
To był rok!
I jeszce dzieło z zajęć szkolnych...
Oj dużo zajęć Maciejowi umknęło przez chorobę...
Wciąż zaziębiony, zakatarzony. Na poczatku maja szpital...
teraz wiemy ,że to mogła być-jest alergia...
Tylko jak jej na imię?
"Z tym da się żyć" :)
Jak się dowiemy cóż to uczula Macieja będziemy wiedzieć czego się wystrzegać...
Mam już termin do szpitala.
Wybycie na grilla z Kuźnią .
Pani Kingo dziękujemy!
Była zabawa na placu zabaw, grilowanie(kiełbaska nie to menu ale chlebek pycha z grila!)
Gościliśmy też na festynie.
Było moc atrakcji dla dziatwy.
Maciej brał udział w wyscigach w workach(solo-ale czas tu grał rolę-Pierworodny wygrał!)
Były zagadni-gry ekologiczne.Maciej szukał "Gdzie jesteśmy?"
I znalazł :)
I sukces-wyczekał w dłuuugiej kolejce do skskania w takiej uprzęży na trampolinie.
W ub. r. na takim cudzie fikał koziołki:) Teraz poprzestał na skokach:)
To jest IS !
No i za kółkiem wozu strażackiego!
Były jeszcze skakańce-dmuchańce, strzelanie z łuku, strzelanie z wiatrówki-dużo atrakcji.
Może za dużo...bo wrócił Maciej do domu i na festyn w naszej wsi juz nie chciał iść...
"Już byłem na festynie"
No był :)
I może juz go cos "rozbierało" bo nazajutrz "zakaszlany", "zasmarkany"...
I znów odwołałam zajęcia...
W wagary wakacyjne ma Przystojniak za sobą zajęcia IS, biofedbeck.
Ostatnio w ten upał jeździliśmy...
Przed nami zajecia logopedyczne, matematyczne-ale to jak wyjdziemy ze szpitala:)
Mam nadzieję na EEG-zostało z 16 VII odwołane-zepsuł się aparat na Marciniaka...
Kazali po 22 dzwonić.
Mam nadzieję że w wakacje uda sie zrobić owe badzanie .
Ostatnie było 2 lata temu...
Już w wakacje Maciej nocował u dziadków.Nie sam-zawsze musi z obstawą rodzeństwa-teraz z bratem:)
I...
Za Maciejem tydzień spania we własnym łózku!
Raz tylko była wędrówka nocna...
Była rozmowa.Każdy śpi u siebie.
I cały wieczorny rytał jest.
Miśki, poduszki wokół poduszki...
Czytanie bajek(Pana Kuleczkę wyczytaliśmy-teraz czytamy "Dlaczego rekiny nie chodza do dentysty?Historyjki dla ciekawskich dzieci." Perta Maria Schmitt, Christian Dreller-kapitalne!
Z zasobów naszej wspaniałej biblioteki gminnej.
Dowiedziałam się ,że rekiny mają zęby rewolwerowe...
Dlaczego pingwinom nie marzną stopy, a Indionom nie rosną brody?
Odpowiedzi w w/w lekturze :)
Tak więc rytuał-moszczenia się w łózku-czytania bajki-światło na przedpokoju i śpi Maciej sam...
Jeszcze się nie cieszę.Bo po takim kroku bywał u nas regres...
Ale nadzieja jest:)
Co do szpitala to oczywiście Przystojniak już wie.
Nie chce...
"Znowu w więzieniu..."
Ja mam nadzieję na diagnozę po prostu-cóż powoduje opuchliznę, zmiany skórne...
Tak mnie serce boli gdy taki suchy kaszel syna męczy, ten katar...
...
Moc pozdrowień!
A.M.
Subskrybuj:
Posty (Atom)