Doceniam każdego dnia ,że trafiliśmy na Przystojniaka turnus właśnie tu .
Wspaniale się tu czujemy.Ale to nie tylko zasługa klimatu, bliskości morza, mocy atrakcji co dnia nań trafiamy:) Ważni są też ludzie z nami obcujący. Panie fizjoterapeutki od pierwszego dnia za mną ochrzciły Przystojniaka takowym mianem, konwersują z nim, a sam Przystojniak wędruje z paniami na zajęcia-bez żadnych oporów. W ogóle w pensjonacie czuje się jak u siebie i wędruje samodzielnie np. na posiłki nie czekając na obstawę:) Własnie i posiłki...I tu ogromny plus...Wciąż troska "Smakowało?", "Dzieci się najadły?" .A jak w menu jak dziś pojawiły się śledzie to na prośbę-dziatwa dostała naleśniki w zastępstwo. Tak wiem to ma wina.Powinnam od maleńkiego uczyć jeść wszystko...No cóż Przystojniak ma swe dania ulubione...A nieznanych do ust nie weźmie...
Wczoraj coś z dekoderem było nie tak-zero tv. Ja nie narzekam.Ale dziatwa swej ulubionej bajki nie obejrzała...Dziś przyszła pani i naprawiła! Jaka radość!
Był dzionek deszczem zapłakany...Rano standard-śniadanko-po lekcje-i konsternacja-telefon w pokoju zadzwonił! Nie komórka ma a telefon stacjonarny...Bźdźiągwa odważna odebrała- i pani z recepcji proponuje gry planszowe, udostępnienie siłowni.My wybyliśmy się na basen. Sami nie- pani z pensjonatu nas odprowadziła.Ba! Jeszcze po drodze powędrowaliśmy do biblioteki-bo głód u mnie książkowy zagościł - zapas zabrany z domu "zjadłam":) I jaka smutna ocena w konfrontacji z naszą biblioteką...Jest tu 2 razy otwarta w tygodniu jedynie...Taka smutna...Przystojniak myślał,że oczywiście będą weń komputery dla czytelników.Nie ma.U nas wyraźnie oznakowana-Big tablica...A tu w oknie kartka A4...W tutejszym biuletynie ani wzmianki o takiej instytucji jak biblioteka...A przecież jak ostatnio Przystojniak czytał w ćwiczeniach:
"Kto czyta dużo ten dużo wie"...
Ach! Optymistycznie mam nadzieję ,że będzie lepiej!
Książkę ulubionej autorki mam:)Już zjadłam-oddam we wtorek. Karta ma ważna-takze przy kolejnej bytności znów odwiedzimy:) Sama bym pewnie błądziła nim bym trafiła-jestem tu pierwszy raz.A pogoda tego dnia nie zachęcała do spacerów...Padał deszcz.
Dzięki obstawie-trafiliśmy bez pudła:)
Basen kapitalne miejsce-weń można masować kręgosłup bąbelkami- obok jakuzzi...Woda tak wspaniale rozluźnia...Przystojniak pływa w oponce, też na desce i z makaronem.
Gdy zostaje nam pieczywko wędrując nad morze karminy mewy. Nieraz są niemrawe-może objedzone? Nieraz po prostu roją się nad nami niczym z "Ptaków" Hitchcocka...
Na trasie naszych wędrówek jest prawie co dnia(jak aura pozwala) plac ćwiczeń na świeżym powietrzu...
Przyrządy dla dziatwy od 10 lat-ale 7-letnia Nula daje radę:) No i ostrzeżenia na każdym-że dziatwa pod opieką ma być. Poniżej Przystojniak na "Wahadle".Fakt ,że tyłem:)
Mój jeden z faworytów-ze sprzętów-"Narciarz"-Maciejowi tez się podoba:)
I znów nad morze:)
Odlotowe zdjęcie:) Dał się Przystojniak namówić:) Wyszło za pierwszym razem:)
Bo złapać "Odlot" też sztuka:)
No i wspominane wędrówki brzegiem morza "pod wiatr"
Dziś Przystojniak siedząc obok podsumował
"Piękne jest morze"
- nie omieszkał także skomplementować i wiatru ( oj dął dziś mocno!) i plaży:)
Jedna z atrakcji zobaczonych:)
Kate surfing. Co innego oglądać w tv co innego na żywo podziwiać! Magia!
Dziś widziany z bardzo bliska helikopter.Jeden z dwóch.
Towarzyszyły one wielu, wielu parolotniom.
Ależ była powietrzna defilada!
I jedna z ulubionych potraw: Pizza margerita:) Jak wybędziemy "na miasto" i zgłodniejemy:)
Maciej sam zamawia:) Raczy panie okrzykami przy wejściu "To znowu my".
Kolejnym razem pouczany przez brata,że "robi siarę" ograniczył się do donośnego :"Dzień dobry".
Zwroty grzecznościowe mamy własnie także "na tapecie" lekcyjnej :) .
Instruowani przez sąsiadkę ze stołu posiłkowego dotarliśmy do Pomnika.Prowadzą tu także ścieżki nordic walking.
Wciąż poznaję swą pociechę. Przystojniak sam dokończył zdania. Fakt nie zmieściły mu się po 2 wady/zalety.Oj! Mało miejsca...
Zakończę dziś sentencja z tablicy z pensjonatu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz